Na pewno była niezadowolona :(

Cześć, dzisiaj parę słów o demonach. Takich, które nawet nie wiesz, że Tobą kierują, ograniczają Twoją pracę twórczą, a później zatruwają Twój wolny czas i niszczą dobre samopoczucie.

Stop, stop, stop. Mam nadzieję, że nie pomyślałaś, że mówię o Twoich klientkach 😉
Nawet najbardziej roszczeniowe, targujące się, spóźniające i nieprzychodzące panie nie są nawet w połowie tak złe, jak… brak pewności siebie. Dzisiaj mogę dać Ci pewne rady, ale musisz mieć świadomość tego, że ja sama ciągle nad sobą pracuję w tym temacie.

Strzelam, że 85% z czynnych wizażystów powie o sobie, że jest pewna siebie. Dziesiątki szkoleń, przepracowanych godzin, drogie i dobre kosmetyki, fajne pędzle, dbałość o higienę, no i co najważniejsze, kalendarz zapełniony aż po brzegi.  Nawet socialmedia dopracowujesz tak, że już jesteś z tego zadowolona – polubienia i followersi ciągle do przodu! Czad. Wszystko się zgadza.

„To Pani jest profesjonalistką. *zerka na zegarek*”

Przychodzi dobrze ubrana klientka z niezbyt sprecyzowanymi oczekiwaniami, czasem dodaje „zdaje się na panią”. Ty coś proponujesz, ona niezbyt entuzjastycznie, ale się zgadza. Jest niekoniecznie rozmowna, przygląda się Twojej pracy z uwagą.
Demon niepewności siebie: „Może jest z konkurencji? Może z jakiejś kontroli? Może sama umie lepiej? BOŻE właśnie użyłaś tańszego rozświetlacza, na bank cztery razy droższy sama ma w domu, pewnie liczyła na coś więcej.”
Klientka: *otwiera oczy i zerka dyskretnie do lusterka, zamyka je*
Demon niepewności siebie: „Kobieto, nie trafiłaś w jej gust. Zobacz, czy ten makeup na pewno ją upiększa? Przecież taki, to może sobie zrobić w domu. Wyjdzie niezadowolona, ratuj sytuację”
Ty: Czy wszystko ok?
Klientka: *bez szczególnej ekspresji* Tak.
Ty: Zrobię delikatne rozświetlone oko, dokleimy trochę rzęs i podkreślimy mocniej usta.”
Klientka: *poprawia się na krześle i zerka na zegarek* „Dobrze, Pani tu jest profesjonalistką, zdaję się na Panią.”
D: „Zobacz, ociągasz się, tyle lat w zawodzie, a nie potrafisz o czasie wykonać prostego makijażu. Dziewczyna i tak będzie musiała po Tobie poprawić, potem wszystkie koleżanki na imprezie dowiedzą się kto zrobił tak mega przeciętny makeup. Brawo Ty makijażystko.”.
Ty: *Wykańczasz makijaż, o zdjęcie nie śmiesz prosić. Proponujesz pomadkę do poprawy*
Klientka: Nie dziękuję, mam swoją w podobnym kolorze, naprawdę. *zerka na zegarek*
D: „No raczej, przecież pewnie musi makijaż zrobić od nowa. Go home Grażynko wizażu.”
Klientka: *Płaci, dziękuje, mówi do widzenia.*
A Ty w najlepszym wypadku chcesz zapomnieć o tym makijażu i masz nadzieję, że następna klientka będzie wielką i entuzjastyczną fanka Twojej pracy, bo inaczej rzucisz tymi pędzlami o podłogę.

Brzmi znajomo?

Czy nie jest czasem tak, że po sobotnim maratonie zerkasz co chwilę na instastories Twoich klientek, by zerknąć, czy nadal mają na twarzy Twój makeup? A może go już zmyły? Lub co gorsza zmył się sam? A może ktoś musiał go poprawić?

Panna Młoda nie odzywa się po próbnym. Pewnie podkład się starł, a puder zapchał jej pory… Kępki musiały odpaść, bo jej rzęsy nie były najłatwiejsze w pracy. Nie daj Bóg zamieściła zdjęcie na grupie ślubnej i właśnie Twój makeup jest mieszany z błotem, a biedna PM myśli jak tu ogarnąć inną makijażystkę?
Myślisz, że długo tak nie pociągniesz, odpalasz pracuj.pl, albo określasz niektóre klientki mianem wampirów energetycznych, motywacja jakoś spada.

Może odczuwasz też odwrotnie:
Wchodzi przysłowiowa Pani Krysia (uwielbiam imię Krystyna jak coś) i po kilku sekundach mówi „ŁAAAAŁ ALE TU U PANI PIĘKNIE!! OOO MAMO ILE KOSMETYKÓW, JA TO W OGÓLE SIĘ NA TYM NIE ZNAM, PODZIWIAM TAKICH LUDZI!”,
albo dziewczyna zupełnie niedowartościowana (umówmy się, to czasem widać nawet po mowie ciała) po minucie nakładania podkładu mówi z zachwytem „Już mi się podoba!”.
I Ty, nagle dostajesz w takich sytuacjach skrzydeł. Już nie malujesz, tylko tworzysz. Odważnie dobierasz kolory i struktury, nawet proponujesz zdjęcie, bo wiesz, że kawał dobrej roboty odwaliłaś, a Pani Krysi/dziewczynie zrobiłaś dzień i wieczór.
Sama wieczorem siadasz i otwierasz wino i wznosisz toast za dobre życie bo kochasz swoją pracę 😀

Nie chciałam tymi przykładam udowadniać Ci, że tak naprawdę jesteś życiowym popychadłem, a nie pewną siebie osobą.
Chcę pokazać, że ujęty przeze mnie demon niepewności siebie tak właśnie atakuje. Z wielu stron. Albo nabija Ci głowę rzeczami, które w większości są tylko Twoimi wyobrażeniami opartymi na kompleksach, albo buduje poczucie wartości na tym, że ktoś inny w porównaniu do Ciebie czuje się słabiej, lub robi jedno i drugie w postaci
kombo, po którym nie można się czuć dobrze.
Może być tak, że dzieje się tak u Ciebie częściej, może rzadziej, może na niepogodę, a może jak „masz te dni” i czujesz się gorzej. Może malujesz już 10 lat i nadal Ci się to zdarza, a może jesteś 1,5 roku w branży i ciągle leci Ci pot po plecach i jesteś bliska wykończenia się psychicznie. To wszystko nieważne, bo…

 

…problem uchwycony, to można nad nim popracować.

Ja nie z tych, którzy siadają, robią notatki i drukują plannery naprawy siebie, lub przeprowadzają sesje terapeutyczne z samą sobą. Nie. Po prostu co jakiś czas, gdy wpadłam na to sobie co dokładnie poprawiłoby moją pewność siebie, zapamiętywałam to i starałam się wykonać choćby jeden krok w tą stronę, później po czasie samo w praniu wychodziło, czy to pomaga, czy nie.

1. Dokładność, rzetelność i higiena w wykonywaniu swojej pracy – to jest porada, którą zapamiętałam jeszcze z moich korpoczasów od koleżanki z działu. Ona powiedziała, że niewiele w pracy potrafi ją stresować, bo jest „pewna tego co robi”. Wszystkie decyzje, które podejmowała były przemyślane i zgodne z procedurami, zawsze o czasie składała raporty, wywiązywała się z obietnic. Jeśli coś się waliło, nigdy nie z jej winy, i ta świadomość pomagała jej być pewną siebie. Łatwo przeniosłam to na grunt makijażowy – staram się nie odwalać maniany, licząc, że klientka nie zauważy tego nieprzeciągniętego podkładu na szyję, a krzywo przyklejona kępka jakoś przejdzie. No po prostu no nie. Używanie jednorazówek, czyściutkich i zdezynfekowanych narzędzi pozwala mi pozbyć się obawy, że naraziłam klientkę na jakikolwiek drobnoustrój. Nie rezygnuję z jakiegokolwiek etapu makijażu tylko dlatego, że pani się nie zna. Bądźcie uczciwe same przed sobą.
2. Porządek na miejscu pracy – nie ma u mnie w tej chwili opcji, bym klientkę wpuściła na bajzelek 🙂 zawsze, nawet gdy klientka przyjdzie pół godziny wcześniej i wiem, że czeka już długo, proszę o dwie dodatkowe minutki na przygotowanie stanowiska. Dzięki temu,  mam poczucie, że zaczynam z czystą, niezapisaną kartką i jednocześnie trochę resetuję głowę. Jeśli dojeżdżasz, dobrze by było poukładać trochę w kufrze, odłożyć brudne pędzle, przetrzeć stoliczek lub wymienić ręcznik papierowy.
3. Dobre i sprawdzone kosmetyki, za które ręczę głową – celowo napisałam, dobre, a nie drogie. Wiecie chyba  już, że często nie można postawić między tymi przymiotami znaku równości. Z pobłażliwością myślę o klientkach, które rozpływają się w zachwytach nad rozświetlaczem tylko dlatego, że słyszała, że jest drogi 🙂 Natomiast jeśli ktoś dziwi się, że używam czasem czegoś taniego, mówię, że to najlepszy wybór dla jej urody/stylizacji i niczym nie odbiega od kosmetyku tego typu z górnej półki. I kropka 😉
4. Schludny wygląd i fajny ciuch – o tak, to chyba też dobra porada na życie 🙂 zrobione paznokcie, czyste włosy, wygodne, ale ładne ubrania (musiałam dopisać „wygodne”, bo za bardzo kocham dres), makeup (jeśli lubisz) i masz +10 do pewności siebie.
5. Przychodzenie do pracy odpowiednio wcześniej – u mnie wystarcza pół godziny. Klientki lubią przychodzić wcześniej, a ja nie znoszę wyglądać na spóźnioną. Od razu robię się taka malutka. A mam 175cm wzrostu, więc na prawdę tego nie lubię 😉
6. Nie sprzedaję marzeń – jeśli Pani lat 67 mówi, że chce bym zakryła jej zmarszczki, niestety nie mogę jej tego zagwarantować, ale obiecuję, ze podkreślę, to, co ma najpiękniejsze, a przez to będzie wyglądać młodziej. Pani z cerą trądzikową nie dostanie ode mnie obietnicy wygładzenia buzi, ale za to wszystkie zmiany kolorystyczne jestem w stanie ogarnąć. Jeśli jako inspirację widzę zdjęcie z instagrama Hudy Kattan, najpierw muszę (bo inaczej się uduszę) powiedzieć, że to zupełnie inny typ urody i heheh fotoszopa, więc jak najbardziej zainspirujemy się zdjęciem, ale będę dopasowywać to idywidualnie do urody. I jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki maluje się lżej.
7. Możliwości rekompensaty w razie reklamacji – No życie, czasem się zdarzy, nie wnikam z jakich powodów, ale gdy coś zawalisz to nie pal Jana, tylko zaproś panią jeszcze raz na makijaż – darmowy, z rabatem, na stylizację brwi, przeproś jeśli jest za co, a jeśli to makijaż próbny i reklamacja jest konstruktywną prośbą o powtórkę – wykonaj ją. Warunek jest jeden – nie pozwól się mieszać z błotem. Szacunek obowiązuje dwie strony.
8. Porządnie przećwiczone „tematy”, z których nie czuję się najmocniej – Tak, ćwiczysz, a nie wydajesz kolejne pieniądze na kurs. Dobrze wiesz, że wiedzę posiadasz, tylko praktyka czasem kuleje. Bierzesz znajome, mniej znajome, a nawet zaprzyjaźnione klientki i w dogodnym dla Ciebie czasie oferujesz makijaż za darmo przy kawce- tylko uwaga – zapowiadasz jaki to będzie makeup, i ćwiczysz. Ale jak to?!! Za darmo?! Potraktuj to na zasadzie inwestycji. Mi osobiście nie zdarzyło się, bym odczuła, że straciłam w ten sposób pieniądze. Wręcz przeciwnie – nawet nie wiecie ile moich „modelek” to moje stałe klientki, które zaczęły od makijażu za darmo! 🙂
9. Poukładanie kwestii zapisów, kalendarza (i zadatków) – długo mi zajęło i w zasadzie wciąż zajmuje poukładanie kwestii kalendarza i zapisów. Otwarcie mówię, że nie stać mnie jeszcze na asystentkę, więc sama wszystko ogarniam. Kiedy zapisy, wpłaty zadatków mają ręce i nogi, pozbywam się 90% stresu (niestety 10% niepewności zawsze zostaje:) ) związanego z tym, że przyjdą dwie klientki w jedną godzinę z powodu mojego błędu.
P.S. planuję osobny post o organizacji zapisów, tak na zasadzie tego, jak ja to rozwiązuję, jeśli to dobry pomysł, dajcie znać.
10. Uświadamianie sobie – proste frazesy, ale warto co jakiś czas przypominać sobie, że:
– klientki do Ciebie przychodzą, nie rzadko z poleceń – a to oznacza, że ktoś Cię polecił, lub Twoje zdjęcia prac są przyciągające, lub w najsłabszym przypadku jesteś widoczna w internecie – a to nie każdy potrafi
– malujesz już przecież X lat, nie wypadłaś sroce spod ogona 😉
– sama na wszystko ciężko zapracowałaś
– masz rzeszę zadowolonych klientek, którym poprawiasz samopoczucie w bardzo ważnych dla nich dniach – śluby, imprezy
– ten biznes jest bardzo trudny, a ty go ogarniasz 🙂

Odetchnij głęboko, bo…

…często okaże się, że oschła klientka, która zerkała nerwowo na zegarek i wyglądała na bardzo zorientowaną w temacie makeupu jest wkurzona na fryzjerkę, która ją wystawiła lub mąż zdenerwował ją bo zapomniał odebrać sukienkę z pralni  i musi teraz sama to ogarnąć, instastories Twoich sobotnich twarzy milczy, bo bawią się najwspanialej na świecie i telefon został w torebce, a Panna Młoda po makijażu próbnym jest w ferworze przygotowań ślubnych, dużo pracuje, a temat makijażu po prostu uznała za „odfajkowany” bo go zaakceptowała i sprawdziła, więc nie widzi powodu, by się odzywać.

A na koniec opowieści o demonach i walce z nimi jedna autentyczna anegdotka, która mi się przytrafiła całkiem niedawno.

Przychodzi klientka z polecenia, raczej nierozmowna (szanuję), bez oczekiwań, z pieśnią na ustach „proszę zrobić tak, by było dobrze” i nic więcej nie wyciągniesz. Trudne oko, dodatku płaczące. Wierci się, pewnie niewygodne te moje krzesła. Patrzy, mruży oczy, trochę się krzywi. Kurde mać, faktycznie może ten makeup jakiś taki niespecjalny. Zero rozmowy. Ja spocona bo czuję że będzie festiwal uwag (kiepski dzień miałam). Po 40 minutach pytam czy kępki mogę przykleić – „jak Pani uważa”. Najgorzej. Nawet miałam wrażenie, że usłyszałam kropkę nienawiści. Zerka i krzywi się znowu. Pytam z duszą na ramieniu: „W porządku?…” Na co Pani mówi: a nie wiem, bo nie mam okularów, a zupełnie nic nie widzę, to Pani nie powiem. A w ogóle to za cholerę nie chce mi się iść na tą imprezę, wie Pani? Może w ogóle te okulary zostawię w domu to nie będę tych ludzi oglądać.” 😀

Miłego dnia dla Was! Czekam na Wasze doświadczenia  w komentarzach ❤
Całuski, Wasz Karbowniczek. 

 

4 myśli w temacie “Na pewno była niezadowolona :(

Add yours

  1. Świetny tekst i mega prawdziwy ,też często dopadają mnie takie demony ,więc pocieszyłaś mnie ,że nie tylko ja tak mam 🙂 Ania masz dar nie tylko do malowania ,ale do pisania również ,świetnie się czyta Twoje teksty 😘

    Polubienie

    1. Dziękuję! Powiem Ci, że mogę śmiało powiedzieć, że w 9/10 przypadków radzę sobie z tym demonem, ale nie zawsze tak było – kurka no nie od razu Rzym i tak dalej… Pracuję nad sobą ciągle by żyło mi się lepiej 😀 buźka

      Polubienie

  2. Wiele razy wracam do domu po maratonie i zastanawiam się czy jednak wszystko było ok z makijażem, czy dobrze się w nim klienta czuła i w ogóle czy zadowolona była z niego. Czasami aż boję się, że dostanę negatywną odpowiedź zwrotną bo sama próbuje się czegoś doszukać.

    Polubienie

    1. Tak. Z naszej strony wygląda to tak, jakby makijaż był centrum dnia, centrum uwagi, rzecz najważniejsza, kluczowa, a dla klientki, jeden z elementów stylizacji, jak kolczyki, czy paznokcie u stóp. Czasem po prostu niewiele je obchodzi 😀 Ściskam ;*

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

Create a website or blog at WordPress.com

Up ↑